Miesięcznik Elle, to jeden z tych magazynów dla kobiet, który można zaliczyć, to tzw. klasyki prasy kobiecej. Wychowały się na nim nasze babcie, mamy, my i będą również nasze wnuczki, ale nawet największym zdarza się zaliczyć czasem wtopę. Takie jest już życie. Osobiście bardzo cenię Elle.
Tym bardziej z wielkim bólem muszę przyznąć, że mnie mocno rozczarował ich konkurs "Zostań stylistką ELLE", który opierał się na stworzeniu selekcji siedmiu ubrań i dodatków dostępnych na stronie showroom.pl, a nagrodą był dzień na planie profesjonalenj sesji zdjęciowej dla ELLE. Magazyn pozycjonuje się jako "międzynarodowa, luksusowa marka dla młodych, poszukujących inspiracji kobiet."
Tymczasem, kiedy patrzę na ich internetowy baner reklamujący konkurs odnoszę wrażenie, że jest to kampania społeczna rodem ZTM - chroń swoją torbę przed złodziejami albo kobiet uciśnionych, które przez swoich sknerowatych mężów nie mają się w co ubrać. Doprawdy staram się zrozumieć, co autor miał na myśli umieszczając na zdjęciu przestraszoną nagą kobiętę ściskającą z całych sił swoją wielką czarną no name torbę. Patrząc na baner nie czuć ani tego luksusu ani tej inspiracji.
Autor fotografii: Yin Chao, źródło: http://www.superyinchao.com |
Tym bardziej z wielkim bólem muszę przyznąć, że mnie mocno rozczarował ich konkurs "Zostań stylistką ELLE", który opierał się na stworzeniu selekcji siedmiu ubrań i dodatków dostępnych na stronie showroom.pl, a nagrodą był dzień na planie profesjonalenj sesji zdjęciowej dla ELLE. Magazyn pozycjonuje się jako "międzynarodowa, luksusowa marka dla młodych, poszukujących inspiracji kobiet."
Tymczasem, kiedy patrzę na ich internetowy baner reklamujący konkurs odnoszę wrażenie, że jest to kampania społeczna rodem ZTM - chroń swoją torbę przed złodziejami albo kobiet uciśnionych, które przez swoich sknerowatych mężów nie mają się w co ubrać. Doprawdy staram się zrozumieć, co autor miał na myśli umieszczając na zdjęciu przestraszoną nagą kobiętę ściskającą z całych sił swoją wielką czarną no name torbę. Patrząc na baner nie czuć ani tego luksusu ani tej inspiracji.
Spróbujmy, jednak na, to spojrzeć z trochę z innej perspektywy. Może nagość miała mieć znaczenie symboliczne? Może autor chciał nam przekazać, że kobieta, która chce być stylistką musi wyzbyć się wszelkich konwenansów, kompleksów i umieć poszukiwać najnowszych trendów. Sama zaś torba pozbawiona konkretnej marki ma stanowić atrybut takiej "otwartej kobiety", która niczym tabula rasa wyrusza na shopingowe łowy? A może przekaz jest jeszcze głębszy tylko niestety ja go nie dostrzegam. Czy tylko ja?