PIERWSZY WYWIAD DOTYCZĄCY BLOGA

28.01.2014 | 2 komentarze

No dobra, może to jeszcze nie artykuł w Time, ale od czegoś trzeba zacząć, prawda? Liczą się wszelkie formy uznania i każde trzeba traktować z równym szacunkiem. Cieszę się, że grono moich stałych czytelników ciągle rośnie. Pewna osoba dodatkowo postanowiła poinformować o blogu tych, którzy go jeszcze nie znają. Przyznać się! Którzy? Nie lubię się chwalić, ale myślę, że ten wywiad wyszedł całkiem fajnie. Dlatego zachęcam do jego lektury i dalszego śledzenia mojego bloga, bo będzie się działo!

Wywiad dostępny jest w dwóch miejscach:

na stronie Wydawnictwa Białe Pióro oraz Fundacji "Oscar"

Obraz: Wywiad o blogu reklamowym krytykareklamowa. Wydawnictwo Białe Pióro oraz Fundacja "Oscar"

TREŚĆ WYWIADU DLA BARDZIEJ OPORNYCH:

BP. Reniu, Twój blog dotyczy tego co dzieje się na bieżąco w świecie Inter­netu, ale dotyczy głównie reklamy i promocji. Czy to wiąże się z tym co porabiasz na co dzień?

Głównie, ale nie tylko. Wolę by ludzie odbie­rali mój blog w szerszym aspekcie — lifesty­lowym. W końcu reklama i komuni­kacja marke­tin­gowa to otacza­jąca nas rzeczy­wi­stość. Na pewno zgodzisz się ze mną, że reklama stanowi stały element naszego otoczenia. Często kształ­tuje nasz styl życia oraz zmienia środo­wisko, w którym funkcjo­nu­jemy. Na co dzień jestem pozytywnie zakrę­coną równą babką, która kocha odkry­wanie nowych lądów i pozna­wanie ludzi;) Świat mediów i reklamy jednak mnie zawsze kręcił. Dlatego od paru lat właśnie z tą branżą wiążę swoje życie zawodowe.

BP. W obecnych czasach reklama produktów, usług po prostu nas zalewa. Otwie­rasz stronę w Inter­necie i już przed oczami masz reklamę samochodu, włączasz TV leci przez 20 minut spot rekla­mowy. Czy w obecnej dobie my, odbiorcy, reagu­jemy tak samo na reklamę, jak 15 lat temu?

Reklama w zasadzie zawsze funkcjo­no­wała w naszym życiu począwszy od czasów staro­żyt­nych, a skończywszy na współ­cze­sności i raczej ciężko sobie wyobrazić świat bez niej. Kiedyś to był symbol nowocze­sności. Obecnie to coś, co, nas wkurza, zwłaszcza gdy przerywa nasz ulubiony serial. Wraz z rozwojem techno­logii zmienia się jej forma i siła oddzia­ły­wania, ale to co zostaje niezmienne to jej rola w naszym życiu. Reklama ma ogromne możli­wości przycią­gnięcia uwagi odbiorców oraz silnego oddzia­ły­wania na emocje poten­cjal­nych konsu­mentów. Reklama może zarówno zadziałać na korzyść jak i na szkodę danej firmy i marki. Współ­cześni konsu­menci to nie Ci sami co 15 lat temu. Ludzie są coraz bardziej wymaga­jący i odporni na medialną papkę. To co kiedyś było innowa­cyjne dziś już jest mocno passe. Świat reklamy jest niezwykle dynamiczny i ciężko przewi­dzieć jak będzie wyglądać za np. kolejny rok, dwa, a co dopiero za następne 15 lat. Kto wie może za rok będziemy chodzić w okula­rach, które na podstawie zebra­nych danych będą nam wyświe­tlać wyselek­cjo­no­wane przekazy rekla­mowe (takie coś już zresztą wymyślono). Coś na wzór reklamy podpro­gowej, tyle że sperso­na­li­zo­wanej. Przyszłość to na pewno świat hybry­dowy, a w raz z nim social TV i augmented reality.

BP. Czy wielu z nas kupuje pod wpływem reklamy?

Hmmm na ten temat powstało już setki publi­kacji i w zasadzie można znaleźć całą masę argumentów potwier­dza­ją­cych jak i obala­ją­cych tą tezę. Prawda jest taka, że sama kreacja rekla­mowa to tylko wierz­chołek góry lodowej. Istnieje cała masa modeli dotyczą­cych zacho­wania konsu­menta. Wszystko też zależy od rodzaju produktu, jego wartości itd. Jedna osoba może się kierować ceną a jeszcze inna głównie polegać na opinii znajo­mych czy na tym czy dany produkt jest zgodny z jej stylem życia. Nie bez znaczenia jest też kultura i otoczenie, w którym przeby­wamy. Temat w szerszym aspekcie na pewno nie raz poruszę na blogu.

BP. Jeżeli zdecy­du­jemy się coś kupić, właśnie pod wpływem reklamy, na co powin­niśmy zwrócić uwagę?

Dobre pytanie. Ludzie rzadko przyznają się, że kupili coś pod wpływem reklamy. Często nawet nie są świadomi, że reklama mogła jakoś wpłynąć na ich ostateczny zakup. Jeśli chodzi o mnie, to po powrocie do domu zadaję sobie pytanie, czy dana rzecz w ogóle jest mi potrzebna. Po drugie robię sobie listę korzyści i strat.

BP. W jednym ze swoich artykułów „Czy oni są z Marsa” opisu­jesz świat reklamy i ludzi tam pracu­ją­cych. Czy słowa Twojego profe­sora nadal są aktualne? – „Najpierw Cię wkładają do ciepłego pomiesz­czenia, pielę­gnują, podle­wają a na koniec obrzu­cają gównem i podci­nają nóżki. Z drugiej strony praco­wita mrówka jest w stanie dużo osiągnąć i ponieść ciężary większe niż ona sama, ale taka mrówka robot­nica może też w każdej chwili trafić na swej drodze na leniwego, ale silniej­szego mrówko­jada i po mrówce.”? Nadal tak jest, czy może nawet się nasiliło?

Powie­dzonko profe­sora dotyczące pieczarek jest jak najbar­dziej aktualne i co gorsza ma małe szanse stracić na aktual­ności. To dotyczące mrówki to już moje własne. Niestety, w Polsce funkcjo­nu­jemy w świecie zdomi­no­wanym przez praco­dawcę, którego władzę dodat­kowo umacniają sami ludzie o tzw. „obozowej” mental­ności. Czasami, kiedy słucham opowieści znajo­mych na temat pracy odnoszę wrażenie, że w Polsce nadal mamy obozy pracy tylko takie ładniejsze z klimą, kompami, syropami do kawy itd. Ludzie nie jedzą, nie śpią, pracują w weekendy. Dlaczego? Z jednej strony sami sobie narzu­cają takie mrówcze tempo, żeby zaimpo­nować szefowi, dostać premię, czy whatever. Z drugiej strony mamy zakom­plek­sio­nego nie mającego nic poza pracą przeło­żo­nego tzw. mrówko­jada . Jednym słowem to ludzie ludziom zgoto­wali taki los. Ale to dłuższy temat, który jeszcze może poruszę na blogu. Problem ten oczywi­ście nie dotyczy tylko agencji ale również korporacji.

BP. Powszechnie uważa się, że reklama jest dźwignią handlu. Jak powinna wyglądać dobra reklama?

Haha na ten temat to już kilka dokto­ratów powstało W świecie idealnym marke­ting pełni służalczą rolę wobec sprze­daży i w zasadzie bez niej nie miałby racji bytu. Niestety, nie zawsze sprze­dawcy doceniają marke­terów. Reklama nie zawsze musi wywoływać pozytywne zainte­re­so­wanie (patrz ostatnia akcja ze straszącym bobasem), ale jeśli zwraca naszą uwagę i mało tego zapada w naszej pamięci, to w pewnym sensie jest to dobra reklama. Planując kampanię należy ściśle określić cel kampanii, grupę docelową i znaleźć to „coś” co zwróci uwagę zabie­ga­nych ludzi. Mając dobrze określone te trzy elementy mamy już połowę sukcesu w kieszeni.

BP. Wiadomo, że reklama jest niezwykle droga, jeżeli chcemy z „hukiem” wejść na rynek, ale mają zrobić ci, których nie stać na wielo­ty­sięczne nakłady finansowe?

Jeżeli chcemy wejść z hukiem wcale nie musimy mieć dużego budżetu. Jest masa przykładów kampanii, które odniosły sukces bez wydawania na reklamę nawet złotówki np. organi­zując flash moba. To co bezcenne, to dobry pomysł. Współ­czesne narzę­dzia takie jak media społecz­no­ściowe, marke­ting wirusowy, generalnie Internet to ogromy poten­cjał promo­cyjny zarówno dla tych „biednych, jak i bogatych” firm. Droga reklama telewi­zyjna nie jest gwarancją sukcesu a źle zapla­no­wana może przynieść odmienny efekt od zamie­rzo­nego. Forma reklamy powinna zależeć nie tylko od budżetu, ale przede wszystkim od grupy docelowej (do kogo chcemy z nią dotrzeć) i tego co chcemy poprzez nią osiągnąć.

BP. Czy jest coś, z czym Ty nie możesz się pogodzić w świecie reklamy?

W zadzie są takie 4 rzeczy, których nie trawię. Po pierwsze manipu­lacja danymi, czyli kreatywne przed­sta­wianie różnych danych staty­stycz­nych itd. Najbar­dziej to chyba widać podczas kampanii politycz­nych i kosme­tycz­nych. Po drugie stereo­typy i robienie z odbiorcy bezmó­zgowca, którego karmi się argumen­tami z czapy. Po trzecie (tu w Polsce) niszowa obecność odważ­nych kreacji i reklamy porów­naw­czej. I ostatnie — źle rozpla­no­wane blogi rekla­mowe. To straszne, że 20 minutowy serial razem z przerwami rekla­mo­wymi trwa godzinę. W którymś momencie człowieka aż mdli i ostatecznie zapomina co w ogóle oglądał.

BP. Czy to prawda, „Niech mówią o mnie źle, byleby tylko mówili”? Chodzi mi tu o lanso­wanie się celebrytów. Na Zacho­dzie jest to modne, a sprawdza się to u nas, przy naszej mentalności?

To się zawsze będzie spraw­dzać. Wiadomo nie od dziś, że to co najle­piej się sprze­daje, to głupota i sex. Media mają dostar­czać rozrywki i tego się od nich oczekuje. Ludzie zmęczeni rutyną życia lubią się oderwać od rzeczy­wi­stości i przeniknąć w ten fajniejszy świat celebrytów – wiecz­nych imprez, luksusu, zero stresów itd. Z drugiej strony fajnie też jest ponabijać się z innych. Stąd też coraz więcej pojawia się u nas programów typu Warsaw Shore, czy Pamięt­niki z wakacji.

BP. Jakie plany na przyszłość?

Być wiecznie piękną i bogatą. A tak serio dalsze rozwi­janie bloga, liczne podróże i reali­zacja kolej­nych projektów związa­nych zarówno z życiem prywatnym jak, i zawodowym. 

BP. My zaś serdecznie zapra­szamy na blog Reni już dziś Blog

Czytaj więcej

JUSTIN BIEBER KOCHAM CIĘ

26.01.2014 | 1 komentarze

Jesteś gwiazdą, ale ostatnio za mało o tobie piszą? Chcesz by fani kochali cię jeszcze bardziej? Prosty sposób. Wypożyczasz jakąś fajną furę, najlepiej żółte lamborghini, umawiasz się z jakąś niszową modelką, a przed jazdą koniecznie kilka shotów i marycha. No i najważniejsze, po wjechaniu na autostradę nie zdejmujesz nogi z gazu. Potem jeszcze szybko filmik na YouTube'a i telefon do menadżera. Brzmi znajomo? Newsów o pijanych i naćpanych gwiazdach w mediach nie brakuje. Można w zasadzie uznać, że każdy dbający o swoją popularność celebryta musi taką wpadkę w końcu zaliczyć. Pytanie tylko czy to rzeczywiście wpadka, czy świadoma i dobrze zaplanowana akcja marketingowa? "Niech mówią o mnie źle, byleby tylko mówili" zdaje się myślał Justin Beber otoczony przez tłumy paparazzi, policję i wielbicieli.

Źródło: http://bieberfever050398.pinger.pl/
Wiadomo nie od dziś, że to co najlepiej się sprzedaje, to głupota i sex. Media mają dostarczać rozrywki i tego się od nich oczekuje. Ludzie zmęczeni rutyną życia lubią oderwać się od rzeczywistości i przeniknąć w ten fajnieszy świat celebrytów, czyli imprez, luksusowego i bezstresowego życia. 

Justin Bieber został aresztowany, a fani i tak go bronią. Beznadziejnie zapatrzeni w niego uważają go za ideał, który nie popełnia błędów. Ich oddanie nie zna granic. Dla mnie to głupota, a dla marketingowców i speców od wizerunku genialne narzędzie do manipulacji i zarabiania kolejnych milionów. 

Źródło: http://quoteko.com/id22/justin-bieber-took-twitter-announce-his-retirement.html
Na tym właśnie polega fenomen tego typu gwiazd. Gwiazdor przyznający się do winy i okazujący skruchę za popełnione błędy staje się jeszcze bliższy sercu fana. Taki fan nie tylko myśli sobie, ale ten Justin to fajny gość, ja bym tak nie umiał. Z drugiej strony odczuwa z nim niesamowitą więź, bo on jest przecież takim samym dzieciakiem jak on i każdemu mogą się zdarzyć różne wpadki. Trzeci syndrom to jeszcze większa potrzeba bycia z gwiazdą i jej wspierania. Przecież prawdziwy fan nie skrytykuje swojego idola tylko stanie za nim murem, chociaż nawet nie wiem co. Prawdziwy fan nie opuści przecież swojego idola w potrzebie. Jak to powiedziała jedna z dziewczyn bycie fanką Bieber'a to swego rodzaju zobowiązanie na całe życie, silniejsze nawet niż przysięga małżeńska czy śmierć. Każdy zaś kto krytykuje artystę to człowiek zły, który tak naprawdę mu zazdrości sławy i talentu. Kiedy słyszę tego typu wypowedzi z ust nastolatek to aż mi włos na głowie się jeży i zastanawiam się czy ja kiedyś też tak miałam nasrane w głowie? Pamiętam czasy Spice Girls i Backstreet Boys, tego, że wieszałam na ścianach plakaty i zgrywałam kasety z muzą, ale naprawdę nie przypominam sobie, żebym wpadała w histerię albo mdlała na widok Nicka itd. Znaczy sie albo bylam normalna albo właśnie nie bylam prawdziwą fanką. Taką jak np. Dawid Kwiatkowski, który również broni swojego idola. Kto wie może kiedyś powtórzy jego godny naśladowania wyczyn, podobnie jak kiedyś Ewa Farna.

Szczerze najbardziej podoba mi się komentarz aktora Setha Rogena: "Żarty żartami...Ale Justin Bieber to mała kupa gów...a".  Mała nie mała, ale jego siła wpływu jest ogromna, a jego menadżerowie mogą teraz wnieść toast - akcja promocyjna pod kryptonimem "Justin Bieber kocham cię" zakończyła się sukcesem. 

A tak na marginesie nietypową obsesję na punkcie gwiazd w ciekawy sposób ukazuje film "Bling Ring", który opowiada o grupie nastoletnich włamywaczy pragnących zbliżyć się do świata gwiazd. 

Czytaj więcej

WPADKI TOP GEAR

23.01.2014 | 1 komentarze

No dobra przyznaję się, że jestem blacharą, ale taką nietypową. Po pierwsze nie lecę na facetów w drogich autach. Po drugie w ogóle nie lecę na auta. Po prostu mój wrodzony zmysł artystyczny nie pozwala mi obojętnie przejść koło tej zgrabnej sylwetki, zaokrąglonego tyłu .... Dobra rozmarzyłam się...

Obraz: Jeremy Clarkson w Top Gear
Źródło i własność: http://s2.blomedia.pl/autokult.pl/images/2010/07/clarkson1.jpg
Przyznaję, że kocham ten wiatr we włosach oraz jazdę drogimi i szybkimi samochodami, ale zwykle jako pasażer, bo od trzymania kierownicy wolę podziwiać widoki.

Przy tym wszystkim popieram ekologiczny styl życia, więc częściej niż furą worzę się komunikacją miejską. Mimo to ciężko mi odpuścić w sobotę na TVN kolejny odcinek Top Gear. Niby nie lecę na facetów z samochodami, ale po prostu ciężko oprzeć się temu angielskiemu humorowi w wydaniu Jeremy Clarkson'a. Te jego komentarze, chłopięca szczerość zamknięta w prawie 2 metrach po prostu są nie do podrobienia. Oczywiście, program nie byłby tym samym bez trochę niższych Richard ‘a Hammond i James’a May. Od samego początku prowadzenia Top Gear chłopaki przyzwyczajali nas do tego, że ten program nigdy nie będzie tuzinkowy ani standardowy. Przepłynięcie samochodem amfibią własnej konstrukcji przez kanał La Manche czy wyprawa autem na biegun północny jako element wyścigu z psim zaprzęgiem, to tylko niektóre z niezapomnianych akcji tych niesfornych facetów, którym pomysły zdają się nie kończyć.

Nieszablonowa musiała zatem być premiera Wpadki Top Gear na kanale BBC Knowledge. I taka też jest outdoorowa reklama programu (a może to już ambient), którą można podziwiać m.in. w centrum Warszawy. 

Obraz: outdoorowa reklama programu Wpadki Top Gear na BBC Knowledge

Zapominalskim przypominam, że nowa seria ruszyła dziś o godz. 22. Jak zapowiada Richard Hammond to, co nas czeka przed telewizorem to słynne, ambitne, ale też najgłupsze i często krępujące wyzwania oraz związane z nimi wpadki. Nie wiem czy pamiętacie, że jedna z takich wpadek skończyła się poważnym wypadkiem Clarksona (ponąć pierwszym od 31 lat) więc aż strach bać się. Na apetyt zwiastun

Czytaj więcej

SEXI KULKI BREF

21.01.2014 | 0 komentarze

Czy reklama kostek toaletowych musi być nudna? Parę lata temu firma Henkel udowodniła, że nie. Wręcz przeciwnie piosenka z videoklipu mogłaby zostać nowym hitem. Ale w tym przypadku warto ją również obejrzeć dla czterech przystojniaków. Dzięki nim zawieszka toaletowa i kreacja reklamowa nabrały nowego znaczenia. Materiał został wykorzystany jako element kampanii wirusowej dla marki Bref Power Aktiv.

Obraz: reklama kostek Bref z sexi chłopakami
Image courtesy of pakorn / FreeDigitalPhotos.net

W tym celu na YouTube powstał specjalny kanał, który miał wciągnąć w interakcję zwłaszcza panie. To użytkownik decydował kiedy chłopcy zostaną rozebrani prawie do naga. Oprócz tego mógł zadedykować video danej osobie. Najbardziej napalone panie mogły zaś dokonać bezpośredniego zakupu zawieszki z 25-procentowym rabatem.

Utwór pt. "Please, baby flash it" wykonują: Marcel, Alejandro, Dimitri i Markus. Natomiast za realizację kampanii odpowiadała agencja TBWA. Zanim akcja dotarła do Polski, odniosła sukces m.in. we Włoszech, Niemczech czy Rosji.

Pierwsze kilka sekund spotu nie zdradza zupełnie, że może być to reklama, a już na pewno nie środków toaletowych. Jak dla mnie mistrzostwo jeśli chodzi o element zaskoczenia. Ludzie często nie zwracają uwagi na znaczenie tekstu piosenki, ale raczej na melodie. Muzyka podoba nam się i zapada w pamięci albo raczej skłania do zmiany kanału. Natomiast umięśnione klaty męskie dodatkowo wzmacniają efekt. W tym przypadku zdecydowanie nabiera się ochoty na ciąg dalszy.

Spodobało mi się również w tej kreacji odejście od stereotypu związanego z rolą kobiety w domu. Jeśli przyjrzeć się reklamom produktów pomagających utrzymać czystość w domu, to w większości spotów prace domowe wykonują kobiety. Rzadko można zobaczyć reklamy ze sprzątającymi lub robiącymi pranie facetami. Nie przypominam też sobie żadnej reklamy środków do pielęgnacji toalety z udziałem mężczyzny. Czy faceci nigdy nie zmieniają samodzielnie zawieszki w toalecie? A może etap dbałości o czystość w toalecie przychodzi dopiero wraz z małżeństwem? 

Jedno jest pewne. Kampania Bref ostatecznie zerwała z nudą w reklamach detergentów. 

Czytaj więcej

URBAŃSKA WYROLOWAŁA MEDIA

17.01.2014 | 2 komentarze

Czy może media wyrolowały Urbańską? Krytykować czy współczuć? Taka sytuacja. Zamieszanie jest. Media huczą i ponad milion odsłon jest. W eterze krąży cała masa memów na temat "rolującej blanta na backstage'u" Urbańskiej czyli, jeśli chodzi o promocję niskim kosztem, to w zasadzie można uznać, że gwiazda osiągnęła sukces. Jej najnowsza produkcja "Rolowanie" jest skrajna nie tylko od tego, co do tej pory robiła, ale chyba od wszystkiego, do czego przywykło się w przypadku podobno utalentowanej artystki. Najbardziej w tej całej sytuacji rozbawia mnie atak na Józefowicza.

Obraz: mem na temat "rolującej blanta na backstage'u" Urbańskiej
Źródło i własność: muzyka.onet.pl
Swoją drogą, naprawdę równy gość i profesjonalista w tym, co robi. Miałam kiedyś przyjemność z nim współpracować i naprawdę bardzo go sobie cenię jako reżysera. Niestety, wszyscy przywykli do tego, że za wszystkie błędy jego młodziutkiej żony odpowiada zawsze on.  W końcu ta piękna, fantastycznie tańcząca i śpiewająca, anielska gwiazda nie byłaby w stanie wymyślić takich akcji. 

To doprawdy żałosne, że każdy jej wybryk usprawiedliwia się zawsze w ten sam sposób - "Janusz jej kazał". Przecież Urbańska to dorosła osoba (przynajmniej rocznikowo), matka i doświadczona artystka, więc chyba swój rozum ma. Jako jedna z gwiazd teatru Buffo, który tandety nie odwala powinna mieć też wyczucie smaku i trochę mniejsze parcie na szkło. Tłumaczenie się, że tekst jej piosenki "Rolowanie" to język, którym posługuje się młodzież brzmi dosyć ironicznie i aż nasuwa się pytanie - czy współczesne nastolatki to pożądana grupa docelowa Nataszy? Jeśli tak, to chyba rzeczywiście ma szansę na karierę. Posłuchajcie jednego z fanów:


Jeśli będzie chciała trafić do bardziej ambitnej publiki, to może mieć z tym problem, bo jej ironiczne spojrzenie na świat może być lekko niezrozumiałe. Nie ma co. Natasza ma na pewno dystans do siebie. I to duży, ale na jej miejscu zastanowiłabym się, czy w ten sposób nie oddala się od potencjalnych fanów. Jej wicie się na podłodze i lizanie umywalki może wzbudza zainteresowanie i rzeczywiście wywołało szum wokół jej osoby oraz wypromowało singiel, ale Nataszo, czy było warto? Zdobyta popularność i miano gwiazdy Internetu w porównaniu do tego jaką litość i oburzenie to wzbudziło chyba nie są warte swojej ceny.

Obraz: w Polsce brakuje specjalistów od wizerunku.

Natasza to naprawdę zdolna istotka (jak mówią o niej Ci, którzy wciąż w nią wierzą) ale mimo to czego, by nie zrobiła - zawsze zostanie wyśmiana. Ona sama już chyba zresztą do tego przywykła i zdaje się już nie przejmować krytyką pod swoim adresem. Chociaż fakt, że zablokowała możliwość komentowania jej teledysku nasuwa inne skojarzenie. Niestety, od pewnego czasu obserwuję, że wyznaje ona zasadę "nie ważne co mówią, byle mówili". Ok. To się rzeczywiście sprawdza, ale na krótką metę. Chyba, że Nataszy bardziej zależy na zapisaniu się w historii jako skandalistka a nie jako wybitna artystka. Przyznaję. Na tym się rzeczywiście nieźle się zarabia, ale też szybko umiera. Jej przykład pokazuje jak źle przemyślana autopromocja może za sobą nieść katastrofalne i nieodwracalne skutki. Raz zapamiętany wizerunek jest później bardzo trudno zmienić o czym przekonało się już wielu artystów. Taki np. Boguś Linda dopiero w latach 90 udowodnił swój kunszt aktorski i pokazał, że umie zagrać nie tylko twardzieli, ale również role wymagające dużej wrażliwości. Z drugiej strony mamy taką Marylę Rodowicz, którą ciężką sobie wyobrazić występującą w czarnej klasycznej sukience.

A wszystko dlatego, że za wyborami gwiazd staje sztab specjalistów (niestety czasem tylko z nazwy), którzy zamiast wiedzą i doświadczeniem kierują się swoją intuicją. W niektórych przypadkach, to działa, ale dla większości gwiazd jest to zwykle działanie krótkowzroczne i zgubne. Czy każdy wizerunek można naprawić? Zmiana wizerunku wymaga niestety ogromnej pracy zarówno od artysty, jak i jego menadżera. Niestety, takich przykładów w polskim showbiznesie jest niewiele. Większości gwiazd wychodzi lepiej niszczenie wizerunku niż jego konsekwentne budowanie.


Jedno jest pewne Natasza potrzebuje, by specjaliści od wizerunku wzięli ją na dansflor, bo robi sobie hardkor. Janusz może jest dobrym mężem, ale  w roli menadżera już się wyczerpał. Natasza już nie jest dłużej małą, zagubioną dziewczynką (a może?) i potrzebuje fachowego wsparcia od strony marketingowej. Objawieniem dla niej nie okazał się również Wiktor Urbański, a Agencja Koncertowa Luxart chyba tylko w kwestiach organizacyjnych się sprawdza. Odpowiadając, więc na pytanie postawione na początku - krytykować, czy współczuć? zdecydowanie trzeba się zlitować nad Nataszą, że funkcjonuje w  świecie, w którym brakuje profesjonalistów od kreowania wizerunku. Gwiazda może się na tym znać, ale nie musi. Na sukces składa się oczywiście talent, ale bez fachowego wsparcia i konsekwentnej strategii promocji ciężko tylko na tym bazować we współczesnym szumie informacyjnym. Wystarczy nietrafiony udział w TV show i artysta może stracić swoją wiarygodność na wieki.

Przykłady Dody, Edyty Górniak, czy Maryli Rodowicz udowadniają, że bycie w zgodzie ze sobą nie zawsze jest najlepsze. Paweł Wilczak, zaś to przykład aktora, który nie umiał albo nie chciał żyć w zgodzie z mediami. Na szczęście Monika Brodka pokazuje, że na wielki powrót nigdy nie jest za późno. Trzeba tylko dorosnąć i odpowiedź sobie na pytanie kim chcę być i jak chcę żeby ludzie mnie widzieli. Coś co chyba planując swoją karierę poza Buffo Natasza nie przemyślała. Może, więc właśnie przyszedł moment kiedy kapryśna Urbańska powinna zejść ze sceny, wyciszyć się, by powrócić ze zdwojoną siłą jako silna i wiedząca czego chce artystka. A tak na koniec tekst piosenki "Rolowanie":
Wielki mi big dil
After czy bifor
Podniósł mi się flor
Fejs demolejszyn
Weź mnie na dansflor
Zrobię ci hardkor
Tamten to ashol
Zero temptejszyn
Mam lajki na fejsie
W realu gubię się
Jestem królową z bajki
Grandmatka truje mnie
Dziary że ho ho
Oldskulowy dżo
O co kaman no
Nie rób tragejszyn
Chce zresetować się
Chce eksajtować się
Jestem królową z bajki
Grandmatka truje mnie
Rolowanie blanta na bakstejdżu
Jakaś soda  jakiś dżus…
Mam lajki na fejsie
W realu gubię się
Jestem królówą z bajki
Grandmatka truje mnie
Rolowanie blanta na bakstejdżu
Jakaś soda  jakiś dżus…

Czytaj więcej

POGROMCY I OBALACZE REKLAM

11.01.2014 | 0 komentarze

Czy zdarzyło Wam się kiedyś domalować jakiejś lasce na plakacie wąsy albo napis? Kiedyś takie działanie określono by wandalizmem. Współcześnie tego typu akcje nie są już tylko przejawem zabawy, czy dowcipu, ale często narzędziem walki dla antykonsumpcyjnych i alterglobalistycznych grup. Ten nowy rodzaj aktywizacji społecznej nazywa się adbustingiem (pogramianie reklam) i subvertisingiem (obalanie reklam). Oczywiście, wymierzony jest on przeciwko światowym korporacjom i kapitalizmowi.

Potocznie uważa się, że adbusting zapoczątkował w latach 80 ruch anarchistyczny Class War. Tworzyli go wówczas młodzi Brytyjczycy, którzy byli rozczarowani rzeczywistością i zniesmaczeni konsumpcjonizmem. Swoją działalnością wywołali na tyle spory szum medialny, że zwrócili uwagę samego rządu. Promując walkę klas i sprzeciw wobec komercjalizacji drukowali m.in. ulotki i plakaty, które parodiowały reklamy. Nazwa Adbusters wzięła się zaś od nazwy filmu Ghostbuster, który w dniu powstania ruchu miał swoją premierę.

Obraz: Adbusting Coca-Cola Enjoy capitalism
Źródło i własność: http://powerstudy.wordpress.com/2011/06/24/enjoy-capitalism/
Adbustrze są aktywni na całym świecie i przede wszystkim prowadzą działania mające na celu edukację i uświadamianie ludzi odnośnie zagrożenia jakim jest niepohamowany kapitalizm. Jedym z głównych założeń ruchu jest odzyskanie przestrzeni publicznej, którą w dużym stopniu ograniczyły billboardy reklamowe. Stąd też zwykle atakują billboardy zmieniając treść sloganu reklamowego. Przerobiona na f literka b w nazwie Starbucks, dopisek hole do glory na plakacie McDonaldsa, to tylko nieliczne przykłady adbustingu na świecie. Za najpopularniejsze projekty adbustingowe uważa się te z Berlina i Hamburga. Na billboardach H&M adbusterzy doczepili narzędzia z Photoshopa.

Obraz: Adbusting billboardy McDonald's, Starbucks
Źródło: http://www.justseeds.org/blog/culture_jamming_ads_adbusting/
W Polsce adbusting i subvertising dopiero stawiają pierwsze kroki. Jedną z bardziej znanych akcji subverterów było doklejanie trupich czaszek do plakatów "Zawód żołnierz", ktore zachęcały do służby, czy plakaty "Jeden naród, jeden kościół, dwóch wodzów".

Obraz: Polski adbusting Zawód żołnierz", "Jeden naród, jeden kościół, dwóch wodzów".

Inną głośną akcję stanowiła „ichuj”. W 2003 roku na billboardach największych miast Polski pojawiły się naklejki z napisem „ichuj”, a trochę pózniej w Internecie zaczęło krążyć hasło „iMac? iPod? iTak Cię nie stać? iChuj!”Akcja iChuj rozprzestrzeniła się w mgnieniu oka. Przerobione logo Jabłuszka obiegło sieć, a samo hasło "ichuj" weszło na stałe do mowy potocznej jako wyrażenie niechęci.

Obraz: polski adbusting i subvertising akcja iChuj

Teoretycznie adbusterom przyświecają wziosłe cele, bo w świece, który w coraz większym stopniu staje się skomercjalizowany członkowie tego ruchu próbują otworzyć oczy zwykłym konsumentom i pokazać, że hasła reklamowe bardzo często nie mają nic wspólnego z rzeczywistością. W jednej z akcji zwrócili m.in. uwagę na problem monopolizacji. W tym przypadku ofiarą padła marka Nike, której zarzucono przekupienie konsmumentów oraz narzucanie im stylu życia, nie dając prawa wyboru innych produktów.

Obraz: adbusting reklama Nike just do it
Źródło i własność: http://charlesfrith.blogspot.com/2012/10/nike-just-burn-it.html
Z drugiej strony zarzuca im się hipokryzję, bo przy wielu akcjach korzystają z technologii, które jednocześnie krytykują. Mimo to, boi sę ich coraz większa liczba marketerów, bo ich działania są niekontrolowane i mogą stwarzać zagrożenie dla wizerunku marki. Wyznawcy adbustingu nie tylko tworzą nową reklamową rzeczywistość, ale też obnażają i wyśmiewają, to co im się nie podoba.

Bez względu na to czym kierują się subverterzy i adbusterzy mi ich działalność nie przeszkadza. Czasem mnie śmieszy, a czasem zmusza do refleksji. Bez względu na efekt fajnie, że w tym całym medialnym bełkocie jest jeszcze miejsce na kontrast i ludzi którzy nie boją się wyrażać odmienne opinie. A wiedzę z marketingu wirusowego mógł od nich czerpać niejeden marketer. 
Czytaj więcej

CZY ONI SĄ Z MARSA?

Niby to zwykłe ludzkie istoty. Często sympatyczne i kreatywne, ale, czy ktoś ich w ogóle rozumie? Chodzą na dwóch nogach, zarabiają dużo ponad średnią krajową, ubierają się w modnych sieciówkach, jedzą rzadko i w biegu, śpią jeszcze mniej, a mimo to mają tyle energii, co baterie Duracell. Żyją we własnym świecie, używają niezrozumiałego dla przeciętnego człowieka żargonu i jeszcze denerwują się, gdy ktoś ich krytykuje. O kim mowa? Ano, o tzw. nietajnych agentach bardzo towarzyskich agencji reklamowych.

Obraz: ludzie z agencji reklamowych i ich język

Na pierwszy rzut oka są tacy jak my, ale to tylko pozory. Tak naprawdę środowisko reklamowe jest bardzo hermetyczne i na pewnym etapie każdy z każdym w jakiś mniejszy lub większy sposób ze sobą się kojarzy. Z drugiej strony jest to jedna z nielicznych branż, gdzie trafia najwięcej ludzi z przypadku lub bez tzw. backgroundu. Można tu spotkać całe rzesze biologów, geografów, polonistów, filozofów, czy psychologów oraz ludzi z reklamową podyplomówką. Paradoks? Niekoniecznie. Prawda jest taka, że dobry spec od reklamy ogłady nabiera dopiero w praktyce, co wymusza na nim praca w dynamicznym i stresującym środowisku. Oczywiście, dużo łatwiej wypłynąć na szerokie wody jest mając wcześniej dobrze wklepaną teorię np. z kierunkowych studiów. Pozostałym ambitnym lub mniej pozostaje szczęście, kontakty i spryt. Ciężka praca też może być przydatna, ale jak to mawiał jeden z moich profesorów - bez względu na, to, czy pracujesz w korpo, czy  agencji jesteś jak ta pieczarka. Najpierw Cię wkładają do ciepłego pomieszczenia, pielęgnują, podlewają, a na koniec obrzucają gównem i podcinają nóżki. Ja dodam do tego własną teorię - z drugiej strony pracowita mrówka jest w stanie dużo osiągnąć i ponieść ciężary większe niż ona sama, ale taka mrówka robotnica może też w każdej chwili trafić na swej drodze na leniwego, ale silniejszego mrówkojada i po mrówce.

Mając doświadczenie zarówno w marketingu korporacyjnym, jak i po stronie agencji w dużej mierze jestem w stanie się z tą tezą zgodzić. Prawdą jest też, że po obu stronach barykady można spotkać zdolne mrówki , jak i głupich oraz tłustych mrówkojadów. Tak naprawdę nie ma na to zasady. Kiedy zaczynałam swoją przygodę w dziale marketingu wydawało mi się, że w agencji jest fajniej i że któregoś dnia chciałabym w jednej z nich pracować. Z czasem, jednak mój zachwyt nad agencją a szczególnie jej pracownikami upadł jak mur berliński. W którymś momencie doszłam do wniosku, że w większości agencji zatrudnia się jakiś baranów bez wiedzy, bez kompetencji i wyobraźni. Miałam już dość poprawiania po kimś setki razy tego samego tekstu (bo to chyba nie mi płacono za copywriting) oraz kreatywności na poziomie wstawmy logo na czarnym tle.

Przypomina mi się szczególnie jedna sytuacja, gdy dla jednej z marek - mojego ówczesnego pracodawcy musieliśmy zaadoptować na rynek lokalny angielski slogan, który przyszedł z centrali. Po przeczytaniu całych aż trzech żenujących propozycji z agencji w trzy osoby z działu postanowiliśmy zrobić własny brainstorming. Każdy z nas stworzył po 20 sloganów, w sumie, więc ich było 60. Po tym jak wysłaliśmy je do agencji jako inspiracja, usłyszeliśmy zamiast dziękuję: "Ale, to trzeba było od razu powiedzieć, że ma być bardziej kreatywnie.." What?!  Wymieniając często opinie ze znajomymi marketingowcami usłyszałam podobne historie, co niestety nie świadczy dobrze o agencjach reklamowych, które liczą sobie krocie za każdy ruch.

Obraz: praca w agencji reklamowej czyli to było na wczoraj
Image courtesy of pakorn / FreeDigitalPhotos.net
Któregoś, jednak dnia planując zmianę pracy pomyślałam sobie, że może, jednak warto byłoby przejść do jakieś agencji w ramach testu. Tak jak sobie postanowiłam tak też się stało. Na początku odniosłam wrażenie, że moja praca nie różni się dużo od tej w korporacji i co więcej ludzie, z którymi pracuję są całkiem kumaci. Z czasem, jednak zaczęłam odczuwać ten agencyjny styl - ciągła praca na templetach, kolejka do produkcji, czekanie sto lat na najmniejszą poprawkę i ta kreatywność na poziomie minimalnym. Zaczęłam zastanawiać jak to się dzieje, że proces tworzenia kampanii przebiega, tak jak przebiega skoro mój styl podejścia do pracy nie zmienił się. Nadal ceniłam sobie jakość wykonywanych zadań i nieszablonowe podejście. Po ponad roku w końcu, to zrozumiałam.

To nie ludzie, to nie projekty, ale sama struktura i sposób funkcjonowania agencji narzuca ludziom mało kreatywny oraz pracy za dwóch styl. Kiedy każdego dnia z niczym się nie wyrabiasz, każdy element w procesie się wydłuża, a Ty ciągle słyszysz, że to miało być na wczoraj, to w którymś momencie musisz popaść w rutynę. Teraz już wiem, że w przyszłości będę chciała wrócić do korporacji, ale też będę z większą wyrozumiałością oceniać pracę ludzi w agencjach.

Obraz: brief i kreatywne pomysły
Image courtesy of KROMKRATHOG / FreeDigitalPhotos.net
Tymczasem przyjrzyjmy się bliżej temu mikro światu reklamy. Tak naprawdę wszystko zaczyna się od tzw. klienta finalnego, którym w zasadzie jest każdy z nas, gdyż nabywamy różne dobra i korzystamy z różnych usług. Za produktem oczywiście stoi producent i dostawca danego produktu, który z nim chce do nas dotrzeć i oczywiście go sprzedać. Zatem w terminologii agencyjnej klientem będzie firma, która chce zlecić określone działania marketingowe. Agencja reklamowa, to, jednak pojęcie bardzo szerokie bo w stukturze rynku reklamy funkcjonują jeszcze takie twory jak domy mediowe, agencje pr, agencje interaktywne, butiki kreatywne, czy agencje kreatywne. Termin agencja reklamowa zwana również agencją kreatywną generalnie odnosi się do firm, których główną rolą jest tworzenie na dużą skalę marketingowych konceptów dla swoich klientów. Tradycyjnie agencje reklamowe pojawiły się wraz ideą kampanii marketingowych i tworzenia reklam, które miały docierać do mas za pośrednictwem różnych mediów. Zatem miały się one specjalizować w tzw. działaniach ATL (ang. above -the-line) a ich podstawowe kanały miały stanowić telewizja, radio, prasa i outdoor (reklama na zewnętrznych nośnikach). 

Rynek się zmieniał i powstawały nowe technologie. Również branża reklamowa nie mgła stać w miejscu. Tradycyjne działania wyparł marketing internetowy należący do tzw. BTL (ang. below-the-line). W ten sposób narodziły się agencje interaktywne, czyli firmy specjalizujące się w planowaniu i tworzeniu wizerunku firm w Internecie. Na szereg działań składają się przygotowanie i obsługa kampanii online, tworzenie i pozycjonowanie stron www, hosting, SEO i SEM, systemy e-commerce itd. Zaraz po nich powstały agencje specjalizujące się w działaniach reklamowych na urządzeniach mobilnych. Z tzw. BTL wywodzą się również agencje pr odpowiedzialne za tzw. public relations czyli w w wielkim skrócie dbanie o dobry wizerunek firmy i jej relacje z otoczeniem zarówno wewnętrznym jak, i zewnętrznym.

W tej całej strukturze reklamowej nie można oczywiście pominąć roli domów mediowych, które miały zajmować się planowaniem oraz zakupem kampanii reklamowych w mediach. Coraz częściej jednak poszerzają one swoje portfolio o działania dotychczas realizowane tylko przez agencję reklamowe. Świat reklamy ciągle ewoluuje i w praktyce można spotkać zarówno agencje posiadające bardzo wąskie specjalizacje jak i takie które oferują tzw. full service. Podobnie jest z zasięgiem. Spotkać można firmy operujące tylko na rynku lokalnym jak i w skali globalnej (BBDO, McCann Erickson, Leo Burnett or Saatchi & Saatchi) . Bez względu na ich rozmiar i rodzaj łączą je pewne określone cechy i zasady pracy. Przede wszystkim w reklamie nie ma czasu na nudę, liczy się ciężka praca, ale też charyzma. Tzw. szaraczki zawsze będą znajdować się na dole hierarchii. Flagowy slogan, to oczywiście "miało być na wczoraj i nie ma tzw. rzeczy niemożliwych, bo klient nasz pan". W agencjach nie ma miejsca dla ludzi ceniących sobie spokój i stabilizację. Tu zawsze coś się dzieje a praca nie jest szablonowa. Dziś robisz kampanię dla marki odzieżowej a jutro dla prezerwatyw i do każdej musisz podejść z tym samym zaangażowaniem, bo każda minuta kosztuje i to kosztuje słono.


Obraz: reklama i kilkumilionowe budżety
Image courtesy of KROMKRATHOG / FreeDigitalPhotos.net
Każdy kto chociaż raz miał styczność z budżetami reklamowymi nieważne czy po stronie klienta, czy agencji wie, że każdego dnia obraca się kwotami od kilkunastu tysięcy do milionów i nie ma zmiłuj. Czyjeś pieniądze wydaje się łatwo, ale już trudniej jest się z nich rozliczyć i tu wchodzą w grę liczne statystyki, mierniki i wskaźniki. W praktyce tak naprawdę genialne narzędzia do manipulacji, bo ta sama reklama może być oceniona jako najgorsza i zarazem najlepsza. Wszystko zależy od punktu patrzenia i tego, który wynik zaprezentujemy w raporcie. W reklamie tak naprawdę nic nie jest pewne ani prawdziwe, a relacje agencja vs klient najlepiej prezentuje poniższy filmik. Jako osoba mająca doświadczenie po obu stronach lustra wciąż się zastanawiam jak to ciągle działa.

Czytaj więcej