FESTIWAL 3D IMAGE CZYLI NOWATORSKI PROJEKT O KTÓRYM NIKT NIE SŁYSZAŁ

27.10.2013 | 0 komentarze

W zeszłym tygodniu podczas pobytu w hotelu Tripple Tree by Hilton (swoją drogą bardzo polecam) trafiłam zupełnym przypadkiem na międzynarodowy Festiwal  3D Image, który jest pierwszym w Polsce festiwalem poświęconym kinematografii w technice trójwymiarowej (stereoskopii). Został on dedykowany zmarłemu Alainowi Derobe - wybitnemu twórcy Natural Depth Metod kina 3D (pl. Naturalnej Głębi), czyli uznawanej za najbardziej bezpieczną dla ludzkiego oka percepcji 3D. Celem festiwalu poza integracją społeczności stereograferów i prezentacji najnowszych trendów w filmie 3D  była również promocja Łodzi i Polski jako istotnego miejsca w rozwoju stereoskopii na arenie międzynarodowej. Poza projekcjami filmów i teledysków, w wersjach niedostępnych w klasycznej dystrybucji można było poznać podstawy realizacji zdjęć w technice 3D, porozmawiać ze znanymi twórcami, czy np. poczuć na własnej skórze kino 5D na specjalnie przystosowanym do tego symulatorze. Wśród zaproszonych gości znaleźli się m.in. Buzz Hays (ekspert w zakresie produkcji filmów 3D), Josephine Derobe (nominowana do Oscara), Eric Deren ("Titanic", "Spiderman", "Oz - Wielki i Potężny), Shannon Benna (prezes Stereo Sisters, zrzeszającego kobiety zajmujące się realizacją filmów w trójwymiarze).


Obraz: plakat promujący Festiwal 3D Image w Łodzi

Mimo, że idea świetna, a sam festiwal obfitował w niezwykle ciekawe pokazy, warsztaty i debaty, to niestety poległ na etapie promocji. Zwykle na tego typu festiwalach filmowych sale pękają w szwach, a tu, tymczasem świeciły pustki, mimo że wejście na festiwal było całkowicie bezpłatne. Do tego, że o wydarzeniu dowiedzieli się dopiero ode mnie przyznali się nawet moi znajomi mieszkający w Łodzi. To, tym bardziej świadczy o złym nagłośnieniu tematu. Osobiście bardzo cenię inicjatywę oraz młode organizatorki, z którymi miałam przyjemność porozmawiać i mam nadzieję, że dziewczyny wyciągną wnioski na przyszłość i przede wszystkim zawalczą o większe wsparcie przy promowaniu wydarzenia. Partnerów w całym zamieszaniu nie brakuje i jestem przekonana, że jeśli festiwal zostanie bardziej nagłośniony, to w przyszłym roku będą się na niego ustawiać już kolejki, bo naprawdę warto. Drogi Panie Prezydencie miasta Łodzi - Festiwal Camerimage już straciliście. Nie pozwólcie, więc, by kolejny festiwal 'umarł" Wam już w zarodku.

Serdecznie zachęcam do odwiedzenia strony Festiwalu i wybrania się na niego w przyszłym roku. 



Czytaj więcej

E-PAPIEROS CUDOWNA RECEPTA NASTULI NA MĘSKI STYL ŻYCIA

Znane osoby mają często ogromny wpływ na opinię publiczną oraz na to, co może być trendy, a co nie. Poprzez wykorzystanie danego autorytetu możemy kształtować określone postawy i kreować pewien styl życia. Dzięki obecności autorytetu widz łatwiej wierzy w to, co mówi reklama. Wywołuje ona u niego poczucie bezpieczeństwa, zaufania i chętniej sięgamy po dany produkt z poczucia, że, skoro znana osoba coś rekomenduje, to na pewno jest to coś dobrego i wyjątkowego. Z każdą taką postacią wiąże się pewien ciąg skojarzeń i tak np. danego sportowca uwieńczonego sukcesami będziemy najczęściej utożsamiać ze zdrowym stylem życia - odpowiednią dietą, sportem i  wolnością od wszelkich uzależnień. Tymbardziej, więc zaskoczył mnie billboard przedstawiający Pawła Nastulę promującego e-papierosy firmy MildTego sportowca w zasadzie powinien kojarzyć każdy - złoty medalista olimpijski z Atlanty, dwukrotny mistrz świata,  trzykrotny Europy w judo, a obecnie uznany zawodnik MMA, czyli dyscypliny na którą przerzucił się również były strong man Mariusz Pudzianowski.  Od niego m.in. wiemy , że w przeciwieństwie do zawodów strongmanów sporty MMA wymagają nie tyle dużej siły mieśni, co ogromnej wytrzymałości i sprawności fizycznej. Dlatego jestem naprawdę rozczarowana, że sportowiec zgodził się firmować swoją twarzą markę elektronicznych papierosów, czyli używki stanowiącej zaprzeczenie zdrowego i aktywnego stylu życia. 


Obraz: billboard z Pawłem Nastulą promującym elektroniczne papierost firmy Mild

Obraz: Olaf Lubaszenko na plakacie reklamującym elektroniczne papierosy CiggerTrochę, inaczej jest w przypadku kampanii marki Cigger (producenta elektronicznych papierosów i cygar), której twarzą został Olaf Lubaszenko. Mimo, że nadal uważam, że promowanie e-papierosa jako zdrowej alternatywy jest szczerze żenujące, to przynajmniej reklama pasuje do niegrzecznego wizerunku aktora. Najzabawniejsze w tym jest to, że sam Nastula nie jest palaczem ani tradycyjnych ani elektronicznych papierosów. Dlaczego, więc zgodził się promować uzależnienie od nikotyny? Ponoć rozumie ludzi, którzy stres łagodzą właśnie nikotyną. Zdaniem sportowca, który opiera się na badaniach e-papierosy są mniej szkodliwe dla organizmu, a nawet mogą pomóc wyzbyć się nałogu tytoniowego. Jest, jednak jeden warunek. Muszą to być produkty sprawdzone takie jak te firmy Mild. Brzmi obiecująco prawda? Ciekawe tylko, co na to rada lekarska i producenci innych marek? Mnie jakoś Pan Paweł nie przekonał, a fakt, że zgodził się promować e-papierosy świadczy tylko o jego niewielkiej świadomości i wiedzy. Trudno się dziwić. W końcu w judo głównie pracują mięśnie, a nie rozum. 

Kontrakt między judoką, a marką Mild został podpisany na 1,5 roku i obejmuje promocję produktu na billboardach, w prasie, w Internecie, a także w punktach sprzedaży oraz w radiu. Warto dodać, że sportowiec jest do tego stopnia zaangażowany w kampanię promocyjną Mild, że 28 września na gali KSW 24 wystąpił w pomarańczowych barwach marki. Adam Gabryelów, przedstawiciel Grupy Chic, do której należy marka Mld przyznał, że poprzez sporty walki chce pokazać e-papieros Mild jako produkt skierowany do prawdziwych facetów. Słusznie zauważa on, że kiedyś dbanie przez mężczyzn o zdrowie i atrakcyjność było postrzegane jako niemęskie, ale te czasy odeszły do lamusa, a produkty Mild są odpowiedzią na te potrzeby. E-papierosy nie psują zapachu ubrań, nie powodują efektu żółtych zębów, nieświeżego oddechu, czy niezdrowej cery, pogorszenia kondycji fizycznej - jednym słowem palenie może być bardzo zdrowe i stanowić atut męskości. Czy, to nie brzmi komicznie? To naprawdę niesamowite jak w sprytny sposób producent papierosów przy wykorzystaniu znanej postaci zniekształcił wizerunek palenia i nadał nałogowi nowego lepszego znaczenia. Już widzę te tłumy facetów, którzy zamiast popijać Power Ride będą zaciągać się e-papierosem i śpiewać Im sexy and i know it.....

Czytaj więcej

MĘSKOŚĆ PODKRĘCONA NA MAKSA CZYLI JAK WILK ZOSTAŁ PUCHACZEM

Czy wszyscy kojarzą film "Młode Wilki"? Bo, jeśli tak, to pewnie znają aktora Jarosława Jakimowicza, który w tym filmie wcielił się w jedną z głównych i chyba swoich ostatnich wielkich ról. Rzadko pokazujący się na salonach w swojej późniejszej karierze nie miał już większych szans na wykazanie się talentem aktorskim. Śladem, więc swoch bardziej doświadczonych kolegów postanowił zostać gwiazdą reklamy i tu rzeczywiście ma szansę zostać zapamiętany na dlugo jako symbol męskiej sprawności albo wręcz przeciwnie niewydolności już nie jako wilk, ale jako złoty puchacz.


Obraz: billboard z Jakimowiczem reklamujący suplement Puchacz Gold

Wszystko zaczęło się od niewinnej propozycji zagrania w reklamie prezerwatyw, za którą Jakimowicz mógł jak donoszą tabloidy zgarnąć 200 000 zł, ale odmówił. Ponąć obawiał się drwin na salonach. Obawy, chyba jednak szybko zniknęły, bo niedawno mogliśmy go zobaczyć na billboardach kampanii reklamującej suplement diety  Puchacz GOLD, który jak głosi plakat stanowi złoty środek na męskie sprawy i zawiera wyjątkowy trójfazowy wkład. Pojęcie suplementu diety jest ostatnio modnym pojęciem i w zasadzie jest określeniem na wszystko, co nie jest lekarstwem i nie przeszło badań klinicznych. I tak Puchacz to nic innego jak tańszy odpowiednik viagry, czyli preparat dla mężczyzn, który ma na celu poprawę ich wydajności, witalności i ogólnej jakości życia (czyt. panowie mogą dłużej i nie mają problemu z dojściem). 

Swoją drogą, zastanawiam się czemu suplement nazywa się własnie puchacz. Czyżby ten gatunek ptaka wyróżniał się na tle swoich ptasich kuzynów wyjątkową aktywnością seksualną? Sprawdźmy, co mówi Wikipedia. Niestety, nie doszukałam się niczego specjalnego. Mało tego puchacz jest ptakiem rzadkim i płochliwym, ale za to największą sową świata i swój okres godowy zaczyna wcześnie. Ok, to może o to chodziło autorowi - a podobno rozmiar nie ma znaczenia? 

Warto dodać, że aktor słynie nie tylko z dobrego "puchania", ale, że lubi eksperymentować również z reklamą, bo na branżę środków poprawiających wydolność seksualną przerzucił się z branży katalizatorów. Jeszcze we wrześniu był twarzą skupu katalizatorów w Poznaniu. Rozumiem, że udział w reklamie, to świetny sposób na podreparowanie domowego budżetu, ale czy w tym wszystkim nie byłoby warto pomyśleć o swoim wizerunku? Pieniądze wydaje się szybko a niestety złe skojarzenia bolą przez całe życie. 




Czytaj więcej

FINAŁ REGAT WIELKICH ŻAGLOWCÓW CZYLI PARTY NA 2 MLN

22.10.2013 | 0 komentarze

Kiedy w drodze do Szczecina przeczytałam, że już dzień wcześniej liczba osób przekroczyła 2 mln oniemiałam z wrażenia i z jeszcze większą chęcią chciałam stać się częścią tego projektu i zobaczyć ten tłum w realu, zwłaszcza że podczas ostatniej wizyty w Szczecinie odniosłam wrażenie, że to raczej bardzo ciche i zielone miasto. Na efekt zaskoczenia nie  trzeba było długo czekać – najpierw niezwykłe doświadczenie  z obejrzenia kolorowej i rozszalałej parady uczestników regat, a potem spojrzenie na port z Wałów Chrobrego na te właśnie milion „istnień” krzątających się między żaglowcami lub bujających się przy dźwiękach ze sceny Radia Eska. Powiedziałam, wtedy – Wow! Już dawno nie widziałam czegoś takiego w Polsce. Te mieniące się wszędzie kolory odbijające od tafli wody, krzątający się ludzie, migające światła wesołego miasteczka i flagi masztowców robiły niesamowite wrażenie. To był ten moment, kiedy poczułam, że warto było wysiedzieć w pociągu te 7 godzin. 


Obraz: Finał Regat Wielkich Żaglowców, port i Wały Chrobrego

Jeśli ktoś jeszcze się nie domyślił, to ten ogromny rozwód jest nad  Finałem Regat Wielkich Żaglowców (TSR), którego organizatorem i gospodarzem po raz drugi było miasto Szczecin. Impreza miała miejsce w dniach 3-6 sierpnia 2013 r.  i przypłynęło na nią ponad 100 największych i najpiękniejszych jednostek na świecie. 

Obraz: piwny ogródek Tyskie na Finale Regat Wielkich Żaglowców w Szczecinie

Głównym sponsorami zaś całego zamieszania byli producent piwa Tyskie i Bank Polski. Swoją drogą, jest to całkiem dobry przykład sponsoringu, bo wiadomo, że bez piwa w Polsce żadna impreza nie odbędzie się i za  coś, to piwo trzeba też kupićJ Bez względu na to czy ktoś jest fanem tego browaru, czy wręcz przeciwnie uważa Tyskie za „siki”, to podczas finału musiał się z nim zaprzyjaźnić, bo tylko tej kompanii piwowarskiej trunków można było zasmakować w specjalnie na tą okazję przygotowanych namiotach z barami. A, że w ofercie browaru znajdują się popularne Lech, Żubr, Redds, czy Książece to każdy mógł znaleźć coś dla siebie. Swoją drogą, nie wiem, czy słyszeliście, że Kompania Piwowarska należy w 100% do międzynarodowego koncernu piwowarskiego SABMiller,  historia piwa Tyskie siega co najmniej 1613 r. co czyni je jednym z najstarszych piw w Polsce.  

Wróćmy jednak do tematu samej imprezy i Szczecina, które jako kolejne miasto z Pomorza odebrało ode mnie pochwałę za sztukę organizowania imprez na światowym poziomie. O imprezie i czekających na niej atrakcjach wiadomo było chyba w całej Polsce. W samej tylko Warszawie nie brakowało billboardów zachęcających do odwiedzenia Pomorza. 


Obraz: ja z załogą meksykańską podczas Finału Regat Wielkich Żaglowców w Szczecinie

Komunikat kampanii outdorowej dodatkowo wzmacniała kampania radiowa i telewizyjna. W zasadzie ciężko byłoby, to imprezę przeoczyć. Gdyby, jednak komuś podczas pobytu w Szczecinie miałoby się to udać w okolicach dworca, jak i na całej długości Wałów Chrobrego były rozwieszone głośniki, z których na bieżąco płynęły informacje o tym, co się aktualne dzieje w miasteczku regatowym i dlaczego warto być tam i teraz. Jak dla mnie super opcja, bo nie trzeba wytężać słuchu, męczyć wzroku wertując foldery, czy też biegać po Wałach w poszukiwaniu tego co nas interesuje. Wiadomo, że główną atrakcją były te niesamowite trzy, cztero i dwumasztowce, ale poza tym miasto zadbało o cały szereg innych atrakcji dla wszystkich grup wiekowych. Liczne koncerty polskich i światowych gwiazd muzyki, warsztaty i zajęcia dla dzieci, pikniki, jarmarki oraz zawody sportowe każdego dnia gościły zwiedzających od rana aż do późnych godzin nocnych. W 100% podzielam opinię żeglarzy, turystów i mieszkańców, że Szczecin sprawdził się w roli gospodarza idealnie. Teren na Łasztowni i Wałach Chrobrego doskonale nadaje się to tego typu przedsięwzięć, świetnie eksponując urodę żaglowców. Muszę przyznać, że mile też byłam zaskoczona cenami jedzenia, picia i pamiątek na terenie TSR. Nie były one wygórowane jak na tego typu imprezę i można było spokojnie za stosunkowo niewielkie pieniądze najeść się i jeszcze kupić sobie pamiątkową figurkę latarni morskiej do postawienia np. w łazienceJ


Bardzo też podobała mi się „akcja zbierania stempelków”. Na terenie Wałów można było w różnych miejscach nabyć zestaw zdjęć największych żaglowców za jedyny 5 zł lub mapę z obrazkami za 15 zł i następnie zebrać na nich oryginalne pieczątki z wizerunkiem danego statku postawione osobiście przez członków poszczególnych załóg. W wersji free można było w tym celu wykorzystać rozdawany w punkcie informacji folder z opisami żaglowców. Nie wiem jakie jest Wasze zdanie, ale według mnie Finał 2013 można spokojnie uznać za jedną z największych i jedną z najbardziej udanych imprez plenerowych tego roku w Polsce.


Obraz: zestaw zdjęć największych żaglowców na Finale Regat Wielkich Żaglowców

Na koniec pochwalę jeszcze szczecińską inicjatywę zdjęcia 360 stopni. Wiadomo, że najlepszym nośnikiem promocji są sami jej uczestnicy – ich opinie i przede wszystkim zdjęcia, które krążą później w sieci. Stąd też uważam, że pierwsza w Polsce instalacja zbudowana z 70 aparatów, dzięki, której za free każdy uczestnik imprezy mógł sobie na pamiątkę zrobić zdjęcie 360 stopni była w 100% trafionym pomysłem. Ale, o co chodzi? Przy ul. Admiralskiej na Wałach Chrobrego powstał specjalny namiot, w którym każdy mógł sobie zrobić trójwymiarowy film stworzony z fotografii, a potem przy użyciu specjalnego kodu pobrać ze strony www.szczecin.eu i podzielić się nim ze znajomymi. Zdjęcia 360° oparte są na systemie połączonych lustrzanek, wykonujących zdjęcie obiektu w tym samym czasie. 70 aparatów jednocześnie rejestruje obraz w technologii HD z równo oddalonych punktów umiejscowionych na specjalnej konstrukcji. Wszystkie wykonane zdjęcia są łączone w całość i animowane. Dodatkowym elementem promocyjnym dla miasta było wręczenie każdemu modelowi tabliczki promującej miasto Szczecin.

Obraz:namiot przy ul. Admiralskiej gdzie robiono zdjęcia 360 stopni




Czytaj więcej

LUDZI TO JUŻ NIE KRĘCI A KOGO KRĘCI NETIA?

19.10.2013 | 0 komentarze

Z całym szacunkiem dla Pana Kota i jego talentu aktorskiego, ale moim skromnym zdaniem seria spotów reklamowych Netia, która ruszyła 24 maja br. to jakaś totalna klapa. Reklama jest nudna, a jej usługa FotonTM - szybki internet nawet do 100 Mb/s generalnie ginie w tej całej scence rodem z „Domku na prerii”. Fakt, że zapamiętujemy markę Netia i tu należy przyznać punkt, ale kompletnie nie pamiętamy, co tak naprawdę reklamowano, a cały klimat utrzymany w reklamie zdecydowanie nie przekonuje mnie do tego, że mam do czynienia z czymś innowacyjnym czym ma być mega szybki Internet. Reklama zupełnie nie zapada w pamięć, ale, jeśli mam być szczera to wręcz odrzuca mnie od TV, kiedy znów na nią trafiam. Czy ktoś z Was ma może podobne odczucia, czy może chciałby wykazać, że jest to przykład reklamy genialnej? 

Aby zobaczyć reklamę kliknij na nią.


Obraz: spot reklamowy z Tomaszem Kotem Netia FotonTM - szybki internet do 100Mb/s


Czytaj więcej

BĘDĘ BRAŁ CIĘ NA BANK

16.10.2013 | 0 komentarze

„Będę brał Cię… na felgi w trabancie ….”  Być może fani rapera Sokoła spadli z krzeseł, gdy pierwszy raz zobaczyli kolejną metamorfozę Piotra Adamczyka w reklamach eurobanku  dot. promocji „Prosty kredyt na wyciąg z konta”, w których bank promuje możliwość wzięcia kredytu gotówkowego do 120 000 zł tylko na podstawie wyciągu z konta. 


Obraz: spot reklamowy z Piotrem Adamczykiem "Prosty kredyt na wyciąg z konta"

Ja, tymczasem pokochałam je od pierwszego wejrzenia i przyjemnością oglądałam kolejne odsłony. Moim zdaniem jest to jeden z przykładów reklamy, który pokazuje jak ważną rolę w przekazie reklamowym odgrywa  dobrze dobrany podkład muzyczny oraz występ znanej postaci. 

Wykorzystanie kultowego numeru „W aucie”, który zdobył czołowe miejsca na listach muzycznych, a teledysk z udziałem znanych aktorów, takich jak Piotr Fronczewski i Stefan Friedmann, otrzymał wyróżnienie Fryderyka 2009, to według mnie strzał w dziesiątkę. Kampania była kontynuacją muzycznej platformy komunikacji, która spodobała się widzom i zyskała dużą popularność. 

Reklama z Piotrem Adamczykiem w teledysku rodem z disco polo osiągnęła przeszło pół miliona wyświetleń na oficjalnym kanale eurobanku w serwisie YouTube i ponad 200 tysięcy na pozostałych kanałach. W lekki i przyjemny sposób, bo melodia wpada w ucho poznajemy możliwości jakie daje kredyt w eurobanku. Dodatkowo bank stawiając na poczucie humoru pokazuje dystans do siebie i tym samym staje się bliższy klientowi. Sama formuła reklamy oraz postać Piotra Adamczyka sprawia, że reklamę chce się oglądać i nas nie denerwuje.  



Do tej pory  błyskotliwością i oryginalnym poczuciem humoru  wyróżniał się mBank, ale jak widać eurobank równie sprawnie umiał ten koncept zaadaptować. Nie było, to trudne, bo mBank ostatnio przeszedł rebranding, a jego najnowsze reklamy utrzymane są już w innym tonie. Nowe logo ma być początkiem procesu łączenia marek BRE Banku pod wspólną nazwą mBank, która zastąpi dzisiejsze: mBank, MultiBank i BRE Bank.



A Waszym zdaniem czyja kampania była lepsza – mbanku, czy eurobanku? Co w ogóle sądzicie o zmianie pozycjonowania się mBanku i odświeżeniu marki?  Czy zauważyliście, że ostatnio w ogóle panuje wśród banków jakiś trend na tworzenie kampanii śmiesznych, czasem nawet trochę irracjonalnych zważywszy na, to, jaki produkt reklamują? Banki chyba wyczaiły, że to co najbardziej działa na publikę, to humor, a ludzie wolą śmiać się przy oglądaniu reklamy aniżeli starać się zrozumieć jej przekaz. 

Liczne badania pokazują zresztą, że najskuteczniejsze reklamy, to te, które zawierają w sobie wątek humorystyczny lub seksualny, a już najlepiej jak 2 w 1. Osobiście przekonałam się o tym przeprowadzając podczas stażu naukowego w Danii panel wśród moich współlokatorów – studentów będących na Erasmusie. Bez względu na narodowość i płeć najlepiej były zapamiętywane reklamy, które wywołały śmiech, ale też miały podtekst seksualny. Skuteczność ich zaś oceniam po tym, czy osoby zapamiętywały produkt lub jego nazwę i tu znów triumfował „śmiech” i „sex”. Poniżej załączam moich dwóch faworytów. Jestem pewna na 99% , że każdy z Was kojarzy te reklamy. 


Czytaj więcej

KUBUŚ MEGA FRUT CZYLI ZWYKŁY SOK W NIEZWYKŁYM WYMIARZE

14.10.2013 | 0 komentarze

Sok Kubuś, to już niemalże marka kultowa. To w zasadzie pierwszy sok jaki przychodzi mi na myśl, kiedy pomyślę o soku marchwiowym,  mimo że zdarza mi się pijać również inne. Firma Maspex Wadowice,  która jest jego producentem zadbała, jednak, by nie został on zaszufladkowany w kategorii „sok marchwiowy dla dzieci”. Kubuś doczekał się wielu kombinacji smakowych i nowych odsłon opakowań zwiększając tym samym rzeszę potencjalnych konsumentów. Moim zdaniem dobrym przykładem jest linia smakowa napoju Kubuś Play, który sądząc po reklamie ma być zdrowym towarzyszem zabawy nie tylko tych najmłodszych, ale również nastolatków.


Obraz: billboard reklamowy Mega Frut Kubuś Play

W tegorocznym sezonie letnim również nie obyło się bez nowości. W lipcu na billboardach można było zobaczyć  iście soczyste owocowe plakaty promujące najnowszy Mega Frut Kubuś Play o dwóch wersjach smakowych – arbuz i multiwitamina. Szczególnie zachęcająco, moim zdaniem prezentuje się wersja arbuzowa. Za przygotowanie i realizację kampanii odpowiadały agencja Brasil i dom mediowy ZenithOptimedia GroupNa stronie Maspexu przeczyłam, że „ten smak z pewnością każdemu pomoże szybko przywołać skojarzenia z ciepłą wiosną i upalnym latem. Nowy arbuzowy smak Kubusia Play gwarantuje pyszne i owocowe orzeźwienie.” Kiedy patrzę na billboard stojący niedaleko mojego domu jestem naprawdę w stanie w to uwierzyć. Ogromne mocno wyeksponowane kawałki arbuza wykorzystujące efekt trójwymiaru, które  tworzą napis MEGA FRUT wręcz tętnią soczystością i powodują efekt pragnienia. Rzadko mi się zdarza zachwycić jakąś reklamą soku, ale ta kreacja naprawdę jest jak dla mnie świetna i wprowadza mnie w iście owocowy nastrój. To, że Kubuś Play, to już napój nie tylko dla dzieci podkreśla dobrze wyeksponowane zupełnie nowe opakowanie Kubusia – bardziej młodzieżowe i z odważniejszą stylistyką.  

Nie wiem jak Wy, ale ja raczej nie jestem przyzwyczajona do trójwymiarowych elementów  na polskich billboardach zwłaszcza jeśli chodzi o produkty spożywcze, bo psiej karmy do nich nie wliczam, chociaż  billboardy Pedigreez których wystawał  ogon szczęśliwego psiaka były całkiem fajne. Czy zgadzacie się z tym, że to m.in. te wypuchłe elementy wyróżniają billboard na tle innych nośników i przyciągają wzrok? Bo jak dla mnie arbuzowy Mega Frut wygląda po prostu smakowicie. Warto jeszcze dodać, że poza kampanią billboardową miała miejsce  emisja spotów w TYN, TVP i Polsacie. Za nim zaczęły nas kusić billboardy, to jeszcze w maju miały miejsce pierwsze akcje promujące nowy produkt. W całej Polsce na terenie gimnazjów i szkół podstawowych odbył się sampling nowych Mega Frutów. W tym celu wykorzystano specjalnie przygotowanych promotorów oraz megafrutowe hammery. Jak dla mnie jest to dobry przykład przemyślanej kampanii w pełni zintegrowanej.


Czytaj więcej

JA I MÓJ BIG MAC

10.10.2013 | 0 komentarze

Kiedy pierwszy raz zobaczyłam na przystanku autobusowym plakat z napisem: „Lubię ubierać się jak Big Mac…..” pomyślałam What The FuckJ Potem, jednak skojarzyłam, że właśnie ruszyła kampania reklamowa McDonald’s, która ma na celu celebrację kanapki Big Mac pod hasłem „Ja i Mój BigMac®”


Obraz: kanapka Big Mac
Źródło i właśność: http://media.photobucket.com/

Kampania obejmuje reklamę telewizyjną, kampanię outdoorową, kampanię internetową oraz specjalny konkurs na oficjalnej stronie McDonald’s. Za przygotowanie i realizację akcji - pod hasłem „Ja i Mój Big Mac” – odpowiadały firmy DDB Warszawa, Tribal DDB, Macroscope OMD, 24/7 PR i 24/7 Digital.
Obraz: billboard kampanii reklamowej McDonald's "Ja i Mój Big Mac"

Statystyki pokazują, że kanapka Big Mac  jest jedną z najchętniej zamawianych kanapek w McDonald. To także jedyna kanapka na świecie, która ma swoje muzeum w North Huntington w Pensylwanii. Big Mac jest serwowany od 1968 roku w niezmienionym składzie. Każda kanapka składa się z podwójnej porcji soczystej wołowiny grillowanej bez dodatku tłuszczu, plastra sera topionego cheddar, drobno krojonej sałaty lodowej, pikli, cebulki oraz specjalnego kremowego sosu. Całość zamknięta jest w trzyczęściowej stostowanej bułce posypanej sezamem.

Obecność Big Maca w 120 krajach docenił również brytyjski tygodnik ekonomiczny The Economist, który stworzył tak zwany „Indeks Big Maca”. Indeks na podstawie ceny kanapki ma pokazać siłę nabywczą poszczególnych walut w różnych krajach. Trudno się, więc dziwić, że nowe reklamy McDonald’s postanowiły wykorzystać bardzo prosty koncept oparty  na tradycji i przywiązaniu, jakie klienci tych restauracji mają do kanapki Big Mac. Zarówno spoty reklamowe jak i billboardy mają na celu pokazanie, że Big Mac to swego rodzaju kreator stylu i obecny jest w jadłospisie  praktycznie każdego. Dlaczego? Bo Big Mac jest jak dobry kumpel, który zawsze jest przy Tobie i z którym poprostu dobrze się czujesz – chciałoby się pomyśleć oglądając, chociażby jeden ze spotów reklamowych.



Przyznaję, że sama formuła i hasła reklamowe średnio przypadły mi do gustu, ale też nie jestem fanką fast foodów. Uważam jednak, że sam koncept w swej prostocie jest genialny i McDonald's w zasadzie przeprowadził całkiem spoko kampanię zintegrowaną. Przekaz reklamowy został dodatkowo wsparty przez inne działania jak konkurs pod hasłem „Ja i mój Big Mac”na profilu na Facebooku. Zadaniem konkursu było przygotowanie i przesłanie 30 sekundowego filmu, w którym uczestnik wymieni w interesujący sposób wszystkie składniki kanapki Big Mac. Dla zwycięzców najbardziej kreatywnych filmów przewidziane były cenne nagrody. Dodatkowo do 22 września w weekendy w wybranych lokalach sieci (m.in. w Poznaniu, Łodzi, Krakowie, Gdańsku i Szczecinie) na klientów czekały tzw. fotobudki, w których można było zrobić sobie indywidualne lub grupowe zdjęcie z przygotowanymi przez markę akcesoriami. Zdjęcia zostały bezpłatnie wydrukowane, można było też zamieścić je na facebookowym fan page’u McDonald’s Polska.. A Wam jak się podoba kampania „Ja i mój Big Mac” – „hot or not”?
  
Czytaj więcej

BOLSIUS BO PODSTAWA TO DOBRE WYCZUCIE CZASU

5.10.2013 | 0 komentarze

Hmmm... może i jestem trochę przewrażliwiona, ale chyba reklama billboardowa wkładów do zniczy na początku października, to trochę przegięcie, zwłaszcza gdy jesteśmy jeszcze na etapie, gdy pogodynki rozwodzą się nad końcem lata. 


Obraz: billboard reklamujący wkłady do zniczy firmy Bolsius

Przyznaję, że to tej pory nie kojarzyłam firmy bolsius. Z drugiej strony dlaczego miałabym ją znać, ale szybko postanowiłam nadrobić zaległości i tak czytamy na ich stronie internetowej, że pasją firmy jest "produkowanie najwyższej jakości świec, w różnych kształtach i rozmiarach". Wczytując się dalej dowiemy się, że "oprócz asortymentu podstawowgo takiego jak: podgrzewacze, świecie rustic, stołowe, szpice, pieńkowe, świece zapachowe oferujemy także szeroką gamę świec sezonowych odpowiadających naszym trendom." Ok i teraz wszystko wydaje się być jasne - bolsius, to producent świec, który w odpowiedzi na najnowsze trendy produkuje również sezonowo wkłady do zniczy o długim czasie palenia :p  Brzmi zabawnie, prawda? Patrząc na billboard producenta w życiu bym nie pomyślała, że to firma specjalizująca się w produkcji  sexi świec najwyższej jakości. Moje skojarzenie jest dosyć oczywiste - firma robiąca znicze i to dosyć bogata, skoro wychodzą do klienta z billboardami i to już na początku października.

Oczywiście, rozumiem zamysł firmy, by pokazać swój szerszy asortyment, ale kontekst, który postanowiła ona wykorzystać do swojej promocji raczej zaszkodziła wizerunkowi firmy aniżeli pomogła. W moim odczuciu firma wręcz zaszufladkowała się kojarząc się jedynie ze zniczami. Oczywiście, ktoś może mieć inne zdanie i uznać, że firma wykazała się wyczuciem czasu, ale jak dla mnie to zabrakło zarówno tego, jak i poczucia smaku. I jeśli mam być szczera to poszukując fajnych świeczek do domu, czy na wystrój pubu raczej nie pomyślę o bolsius. 

Czytaj więcej

NIVEA CZYLI ODKRYJ W SOBIE ŹRÓDŁO STAROŚCI

Reklama internetowa może przyjmować różną formę. Baner reklamowy wydaje się mieć najtrudniejszą rolę, gdyż zwykle kontakt z nim jest krótki i musi on się przebić ze swoim message na tle innych banerów oraz przeróżnych treści danego portalu. Główną rolę zwykle odgrywa tu tzw. call to action, czyli komunikat w różnej formie (przycisk, tekst, baner) mający nas przekonać do wykonania danej czynności np. odwiedzenia strony, wzięcia udziału w konkursie itd. Może on również zachęcać do poznania produktu lub usługi i dowiedzenia się o nich czegoś więcej. 


Obraz: baner reklamowy kremu Nivea cellular anti-age

Tak też jest w przypadku banera Nivea reklamującego krem Nivea Cellurar anti-age. Tak, więc, jeśli mielibyśmy go oceniać pod względem technicznym, to w zasadzie spełnia on prawie wszystkie kryteria. Przyciąga uwagę, jest przejrzysty i zawiera konkretny przekaz. Użytkownik sieci doskonale wie, że reklama dotyczy reklamy kremu przeciw starzeniu i żeby poznać właściwości produktu wystarczy kliknąć w danym miejscu banera. 

Zaznaczyłam, jednak prawie, bo banerowi należałoby się przyjrzeć również od strony graficznej i tu już jak dla mnie powstaje duże "ale". Przedstawiona na zdjęciu modelka raczej nie jest przykładem kobiety, która odkryła w sobie źródło młodości. Wyraźne zmarszczki na szyji oraz pod oczami są wręcz odstraszające Patrząc na modelkę mam wrażenie, że krem co najwyżej pomoże mi odkryć  w sobie źródło starości i mam szansę być bardziej pomarszczona po jego użyciu niż przed. Innymi słowy to, co zauważyłam to ogromną niespójność między tym, co jest komunikowane, a tym, co jest pokazywane. Co innego, jeżeli w zamyśle autorów kreacji było wskazanie jak wyglądasz, jeśli nie używasz kremu Nivea wówczas przekaz jest prawidłowy i jasno wynika z niego w pozbyciu czego ma nam krem pomóc. Natomiast, jeżeli kreacja wskazuje efekt końcowy zastosowania kremu, to zdecydowanie wrażenie jest inne od zamieżonego. Oczywiście, moje odczucie może być subektywne i może są wśród nas tacy, których reklama zachęciła do wypróbowania nowej serii kremów. Jeśli tak to chętnie poznam ich opinię. 
Czytaj więcej

GDYNIA - MIASTO ZBUDOWANE PRZEZ HEINEKENA

1.10.2013 | 0 komentarze

Open’er Festival, to festiwal, który nie trzeba reklamować. W przeciągu kilku lat z lokalnego koncertu zyskał rangę imprezy światowego formatu na, którą co roku zjeżdżają się ludzie z całego świata, by wspólnie bawić się w festiwalowym miasteczku pękającym od atrakcji i największych gwiazd sceny muzycznej. Imponujące jest to, że co roku festiwal jest inny nie tylko ze względu na dużą różnorodność artystów, ale przede wszystkim dlatego, że poza koncertami oferuje on coś więcej i tak np. w tegorocznej odsłonie  został on festiwalem muzyczno - modowym. Poza koncertami można było wybrać się do teatru, czy na zakupy do designerskich sklepów młodych projektantów. Znalazło się też miejsce na wyjątkowe forum aktywizacji społeczno-kulturalnej, czyli strefę NGO. Każdego dnia dla zwiedzających czekał szereg atrakcji edukacyjnych, warsztatów, konkursów i prezentacji promujących właściwe postawy społeczno-obywatelskie.

Obraz: Tłumy na Open'er Festival


Ale wróćmy do pierwotnej idei festiwalu. Organizatorem wydarzenia jest agencja koncertowa Alter Art. Natomiast sponsorem głównym festiwalu producent piwa Heineken. Mało kto pamięta, że pierwsza edycja festiwalu odbyła się  w 2002 r. w Warszawie jako Open Air Festival. Trudno się dziwić, bo potencjał, jaki daje bycie gospodarzem tego typu imprez doceniła oraz świetnie wykorzystała do promocji miasta „mniej popularna” Gdynia. Patrząc na rozmach z jakim odbywa się festiwal oraz tłumy ludzi na ulicach miasta trudno wyobrazić sobie, że jeszcze do 1926 r. (w tym roku otrzymała prawa miejskie) była raptem rybacką wioską. Powszechnie wiadomo, że swój rozwój zapewnia głównie budowie portu, który wpłynął na dynamiczny  napływ ludności. Obecnie liczy, według danych GUS-u z 30 czerwca 2012, 248 574 mieszkańców i jest największym miastem niebędącym miastem wojewódzkim.  

Dzięki kooperacji z Heinekenem Gdynia zyskała miano nie tylko nowoczesnego miasta portowego, ale przede wszystkim świetnego gospodarza jednego z największych festiwalów muzycznych na świecie. To, że Gdynia jest z tego faktu dumna i chce być miastem otwartym o bogatej kulturze lokalnej widać i słychać na każdym kroku.

Władze miasta nie tylko zadbały o przejrzystą informację dot. festiwalu i atrakcji turystycznych, ale również wsparły transport festiwalowy. Na festiwal, jak i z niego można było dostać się specjalnie na tą okazję wypożyczonymi autobusami. Natomiast SKM funkcjonowała z większą częstotliwością, żeby ułatwić komunikację również tym festiwalowiczom, którzy noclegowali poza Gdynią.

Znalazło się też miejsce na promocję projektu rozwoju urbanistycznego miasta. Podczas trwania całego festiwalu 3 razy w ciągu dnia odbywały się w ramach projektu Gdynia w budowie wycieczki dla zainteresowanych, które były oprowadzane przez same planistki z Wydziału Urbanistyki - Urzędu Miasta Gdyni. Dzięki temu zyskały one wymiar ciekawego spaceru podczas, którego można było zapoznać się z planami rozwojowymi miasta oraz w alternatywny sposób usłyszeć historię miasta Gdyni. Szczerze to właśnie podczas jednej z nich zrozumiałam dlaczego Gdynia nazywana jest miastem morza, marzeń i młodych. Każdy z uczestników otrzymywał oczywiście swoją mapkę, by móc w przyszłości już zorganizować własną przechadzkę szlakiem modernistycznych realizacji architektonicznych dwudziestolecia międzywojennego.


Na trasie oczywiście nie mogło zabraknąć 22-metrowej wieży z widokiem na Zatokę Gdańską mieszczącej centrum Gdynii Infobox. Miejsce, moim zdaniem niesamowite, które oddaje charakter nowoczesnego miasta w budowie. Budynek nie tylko powala  swoim kształtem i trafnym wpasowaniem się w krajobraz miejski, ale przede wszystkim zachęca on swoim nowoczesnym i interaktywnym wnętrzem. Peryskop zmian na najbliższe lata, interaktywne obrazy, ogromna interaktywna makieta z 2 tys. budynków - to tylko niektóre z atrakcji, który tam na nas czekają. Jak przeczytałam na stronie miasta Infobox ma być miejscem, w którym "gdynianie i turyści będą mogli zapoznać się z kulturalną ofertą miasta, inwestycjami prowadzonymi przez największe firmy oraz planem rozwoju miasta na najbliższe lata. Będzie można tam kupić też bilety do gdyńskich teatrów czy zapoznać się z ofertą kulturalną innych instytucji."

Obraz:  makieta Gdynii w centrum Gdynii Infokiosk
Dodaj napis


Również na terenie samego festiwalu nie zabrakło gdyńskiego akcentu - Strefa Gdynia Area, w której m.in. stanął specjalnie na tą okazję interaktywny namiot stanowiący strefę relaksu i wypoczynku dla uczestników festiwalu. Multimedialny obiekt  z zaskakującymi meblami wypoczynkowymi operujący światłem, dźwiękiem i obrazem Gdyni zapewniał niezwykle doznania zmysłowe. Wzrok festiwalowiczów miała również przyciągać  nietypowa instalacja na zewnątrz namiotu stworzona przez gdyńskiego artystę Seikonia, która stanowiła idealne miejsce na pamiątkowe zdjęcie przy podświetlonym wielkim napisie Gdynia. Każda osoba, która dodatkowo opublikowała na swoim Wallu na FB to zdjęcie z napisem promującym Gdynię, otrzymywała oryginalny znaczek na bluzkę oraz dmuchaną poduszkę, która mogła posłużyć również za torbę plażową – genialny gadżet na lato. 

Obraz: gadżety reklamowe - znaczek, mapa Gdynia w budowie, dmuchana torba/poduszkaJako uczestnik festiwalu uważam, że Gdynia stanęła po raz kolejny na wysokości zadania i z każdym rokiem pokazuje, że jest świadomym gospodarzem imprezy na światowym poziomie. Niestety, nie można tego powiedzieć o naszych Kolejach, które wożąc corocznie ludzi jak sardynki zdecydowanie nie robią sobie dobrego pijaru.  A, czy ktoś z Was również był w tym roku na Festiwalu albo w innych latach? Czy Wasze wrażenie odnośnie tej imprezy i tego jak promuje się miasto Gdynia są równie pozytywne? A może Wam akurat, co innego zapadło w pamięci?
Czytaj więcej

WIELKIE KORALE JAKO REKLAMA MAŁOPOLSKI

Ostatnia reklama promująca region Małopolski to moim zdaniem przykład billboardu, który w 100% realizuje cel zwrócenia uwagi. Kreacja jest spójna kolorystycznie i oczyszczona ze zbędnych elementów,  a skupiająca naszą uwagę na głównym przekazie, czyli „Zwracamy uwagę na Małopolskę”.  Wisienkę na torcie stanowią wielkie czerwone korale, czyli symbol tego regionu.  W ramach miesięcznej kampanii szacowanej na 161 tyś. zł  przygotowano 30 billboardów, które zawisły w Małopolsce, na Śląsku, w województwie świętokrzyskim oraz w Warszawie.  

Obraz: Billboard Zwracamy uwagę na Małopolskę


Gigantyczne korale, to według mnie świetny pomysł na nietypową promocję i zręczne wykorzystanie możliwości jakie stwarza nam reklama outdoorowa. Pierwszy plakat z tą reklamą zawisł w Krakowie i trudno potem dziwić się, że większość napotkanych turystów zapytanych o polskie miasto zwykle wskazuje ojczyznę lajkoników. Czy Waszym zdaniem za przykładem Małopolski powinny pójść inne regiony Polski planując kampanie promocyjne? Czy w ogóle kampania outdorowa ma sens w przypadku tego typu promocji jak dany region, czy miasto? Patrząc na ten przykład jestem zdania, że taka forma promocji może skutecznie kreować rozpoznawalność danego regionu. Jest tylko jeden warunek – należy ściśle określić cel kampanii, grupę docelową i znaleźć, to „coś” co zwróci uwagę zabieganych ludzi.





Czytaj więcej