KTO NA TOBIE ZARABIA? STRES CZY DEPRESJA?

19.03.2014

Masz doła? A wszyscy na około próbują Cię pocieszać i mówią – nie martw się! Myślisz – łatwo im powiedzieć. Wcale nie. Są tacy, którzy się z tego cieszą i mało tego jeszcze na Tobie zarobią. Bierzesz? Nie? To będziesz brał. Nawet nie dziwi mnie fakt, że według WHO, depresja jest najczęstszą chorobą psychiczną, a w 2020 roku zajmie drugie miejsce wśród najważniejszych problemów zdrowotnych na świecie. W samej Polsce zaburzenia depresyjne dotykają ponad 1 mln osób. Znacie to uczucie? Powód?

Obraz: według WHO, depresja jest najczęstszą chorobą psychiczną,
Image courtesy of Naypong / FreeDigitalPhotos.net

Ogólna frustracja, niezdrowy tryb życia, problemy rodzinne lub zawodowe. Przyczyn tak naprawdę jest wiele. Pracujemy po 16 godzin, na 1,5 czy dwa etaty, żyjemy w wielkim pośpiechu i ponosimy tego konsekwencje w postaci obniżenia nastroju, strachu, niepokóju, braku odczuwania przyjemności i satysfakcji. Człowiek czuje się przygnębiony, beznadziejny, czasem nawet przepełniony myślami o śmierci. Jak każdą chorobę cywilizacyjną można ją skutecznie leczyć. W naszym kraju niestety tylko 50 procent chorych przyznaję się, że ma depresję i próbuje ją leczyć. Kraje z niskimi i średnimi dochodami poświęcają mniej niż 1 procent ogólnych wydatków zdrowotnych na choroby psychiczne. Edukacja społeczeństwa jest mocno zaniedbana, czego nie można powiedzieć o biznesie z tym związanym. Na rynku, co krok pokazują się nowe suplementy diety pomagające zwalczyć stres, złe samopoczucie i depresję. Ludzie atakowani są reklamami obiecującymi im wigor i niekończące się dobre samopoczucie. Na takich naiwnych firmy farmaceutyczne zbijają fortunę i prześcigają się w tworzeniu coraz to nowych polepszaczy. Rynek suplementów rośnie wyjątkowo dynamicznie. Patrząc na ilość reklam nie wierzę, by ta dynamika mogła się obniżyć. Myślę zresztą, że na wielki kawałek tortu mają też ochotę producenci tzw. miękkich narkotyków na czele z marihuaną. Obama oficjalnie przyznał się, że też palił trawkę i nie będzie blokował jej legalizacji w kolejnych stanach. Jeszcze tylko brakuje, by dopalacze też stały się suplementami diety. Innymi słowy wspaniałych metod walki z depresją nie brakuje i co raz więcej rodzi się w tej dziedzinie samozwańczych autorytetów. Czym jest i skąd się wzięła ta nowa nisza rynkowa?

Obraz: suplementy diety na stres, złe samopoczucie i depresję
Image courtesy of Paul / FreeDigitalPhotos.net

Rozróżnia się kilka rodzajów depresji. Jednym z nich jest depresja epizodyczna. Określa się ją na podstawie czasu trwania, który nie przekracza dwóch lat. Poza tym, jej początek jest łatwy do zauważenia. Zupełnie innym typem jest depresja przewlekła, która trwa ponad dwa lat. Depresję można podzielić jeszcze na endogenną, czyli mającą pochodzenie biologiczne i egzogenną, a więc wywołaną stresem. Groźniejsza jest ta pierwsza. Aby depresję została sklasyfikowana, jako duża, potrzeba w jej objawach zauważyć m.in. spadek lub wzrost masy ciała, spowodowany odpowiednimi zmianami apetytu, brak radości z życia oraz zainteresowania codziennymi zajęciami, bezsenność lub wręcz przeciwnie – senność. Objawy muszą trwać przez ponad 14 dni i wzajemnie sobie towarzyszyć w liczbie przekraczającej pięć. Najsmutniejsze, jednak w tym wszystkim jest to, że tzw. „dół” oznacza nie tylko smutek i brak motywacji, do czego kolwiek, ale przede wszystkim stratę czasu, którego i tak większość z nas ma nie za wiele. Analizując „dół” z czysto ekonomicznego punktu widzenia możemy go skategoryzować, jako „koszt utraconych korzyści lub możliwości”. Że, co? – mógłby się oburzyć nie jeden „zdołowany”.

Spróbuj popatrzeć na Twój stan i problem w kategoriach zysków i strat. Kiedy się dołujesz, zwykle gorzej wykonywana jest Twoja praca, co oznacza gorsze efekty, a w rezultacie Twój szef zaczyna Cię postrzegać, jako mało wydajnego pracownika – wręcz przynoszącego straty. To może się skończyć zwolnieniem z pracy, a w najlepszym przypadku wysłaniem na przymusowy urlop. Przykład drugi – „masz doła” i nie chcesz nikogo widzieć. W porządku. Z początku znajomi to zrozumieją. Będą dzwonić i pisać sms-y, próbując Cię pocieszyć, ale z czasem ich motywacja zacznie spadać. Zrozumieją, że to strata czasu. W rezultacie w ogóle przestaną się odzywać, a Ty zostaniesz sam. A co gorsza ludzie przykleją Ci łatkę „marudera”. Zapomnij o darmowych piwach, zaproszeniach, imprezach, itd. Wygląda na to, że znowu przegrałeś. Za to producent suplementów diety właśnie zaciera ręce i cieszy się z kolejnego potencjalnego klienta. Takich przykładów i kalkulacji można wyliczyć jeszcze wiele. Z pewnością najbardziej abstrakcyjnym będzie tzw. „samotność z wyboru”. Powszechnie wiadomo, że nikt nie lubi maruderów – tyczy się to zarówno kobiet, jak i mężczyzn. Zapomnij, zatem o jakimś związku z przyszłością. Myślisz – świetnie, mogę być do końca życia sam(a). Proszę bardzo. Ale, czy rzeczywiście zawsze będzie Cię stać na takie życie? Większość ludzi dąży do dzielenia kosztów na dwóch. Dajmy na to taki kredyt – banki dużo chętniej dają je parom lub małżeństwom niż zamożnym singlom.

Obraz: stres i depresja nie opłacają się. Oni zarabiają. Ty tracisz.
Image courtesy of Stuart Miles / FreeDigitalPhotos.net

Po tym wszystkim zastanawiacie się pewnie, co próbuję Wam powiedzieć. Przesłanie jest bardzo proste – „dołowanie się” i marudzenie zwyczajnie nie opłaca się nikomu z racjonalnego punktu widzenia. Chyba, że jesteś pracownikiem jednej z firm produkującej VigorUP, Stress-Control, Hepi. NeoMag Stres, czy inny badziew. Co masz, zatem zrobić, gdy już ten „kosztowny stan” Cię dopadł? Na początek proponuję się wypłakać, wykrzyczeć, po prostu wyładować emocje – nie uszkadzając przy tym nikogo i nie wplątując się w kolejne kłopoty. Następnie skup się na uprzyjemnianiu życia np. pójdź do kina, zjedz pizze, czy trzy tabliczki czekolady. Mało, kto wie, że czekolada podwyższa poziom serotoniny i endorfin w naszym mózgu, co wpływa na poprawę nastroju. W Nowej Zelandii prowadzi się nawet zajęcia z tzw. „czekologii”. Każdy lubi coś innego, więc skup się na tym, co lubisz akurat Ty. Najważniejsze żebyś zrozumiał, że jednak istnieją rzeczy, które sprawiają Ci przyjemność. I pamiętaj – żadnych wyrzutów. Życie jest po to, żeby się nim cieszyć. Wzór „męczennika” już dawno odszedł do lamusa.


Po kilku takich „szaleństwach” czas wziąć się w garść – koniec błogiego lenistwa, bo to też się w dłuższej perspektywie nie opłaca. Kolejny krok to stworzenie planu działania. Zacznij od wypisania na kartce tego, co Cię dołuje, z czym masz problem. Następnie zabaw się w innowatora i zapisz obok wszystkie możliwe rozwiązania dla Twoich problemów. Wszystkie oznacza nawet te najbardziej irracjonalne. Ważne, żeby Twój mózg zaczął myśleć kreatywnie. Możesz przy tym poradzić się znajomych lub też zaczerpnąć pomysły z książek, czy filmów. Może np. kojarzysz jakąś telewizyjną postać, która miała podobne problemy? Pamiętaj, tylko że skupiasz się tu na pozytywnych postaciach, bo ze złego nic dobrego nie wychodzi. Kiedy masz już taką gigantyczną (mam nadzieję) listę rozwiązań, należy teraz każdą z opcji ocenić pod względem tego na, ile każda z nich jest możliwa w realizacji. Odpowiedz sobie na pytania: co potrzebuję? kogo potrzebuję? w jakiej ilości/wymiarze? kiedy? i jakie jest prawdopodobieństwo, że to załatwię? Wybierz rozwiązanie optymalne, a następnie zrób dokładną rozpiskę tego, co po kolei zrobisz, żeby zrealizować swój cel. Powodzenia! Jestem pewna, że wkrótce będziesz się śmiał ze swojego „doła” i zrozumiesz, że większość „dołów” bierze się z określonych problemów, a te zawsze można jakoś rozwiązać. Jak, to powiedział kiedyś Einstein – „to, że ktoś czegoś nie rozwiązał nie oznacza, że tego się nie da”. Tak, więc nie łam się, tylko przełam się, a Twoje życie będzie bardziej kolorowe. Połowa z sukcesów bierze się z pozytywnego nastawienia. Pamiętaj też, że życie to nie bajka, a większość wybitnych ludzi podążało ruchem sinusoidy. Co Cię nie zabije, to Cię wzmocni.

Obraz: Korzystaj z życia i walcz z depresją - wino, owoce morza
Image courtesy of zole4 / FreeDigitalPhotos.net