Do napisania tego tekstu zainspirowała mnie stojąca obok w metrze para:
- Patrz na to obrzydlistwo! Jak można mówić o pozytywnym myśleniu i pokazywać coś takiego?
Przyznaję, że kocham jeść ryby, a karp jest jedną z moich ulubionych, ale to nie znaczy, że godzę się na ich niehumanitarne traktowanie. Niestety, nie było tak zawsze. Wszystko zmieniło się pewnej Wigilii...
W dzieciństwie jako jedynaczka czułam się bardzo samotna, a już najgorsze były dla mnie Święta, kiedy to wszyscy moi rówieśnicy z podwórka spędzali czas ze swoimi rodzinami. Jak każde dziecko marzyłam o jakimś zwierzątku, ale na moje nieszczęście jakiś lekarz wmówił rodzicom, że mam alergię. W efekcie nawet nie mogłam mieć "głupich" rybek. Mój Tata, co prawda wielokrotnie proponował mi uruchomienie hodowli mrówek lub innych insektów, ale jak, by, to powiedzieć? - "średnio mnie to kręciło".
Za to na Święta Bożego Narodzenia zdarzał się cud i to był wyjątkowy czas. Był, to jedyny okres w roku , kiedy przyjeżdżał do nas w odwiedziny świąteczny karp z krainy karpiów. Tak, tak - jedni czekali w Wigilię na Mikołaja, a ja czekałam na karpia. Co roku odwiedzał nas inny przedstawiciel gatunku i zawsze zostawał tylko do kolacji. Potem zgodnie z tradycją wracał do swojej krainy.
Tego pamiętnego roku zawitał do nas karp John. Jak zwykle przyjęliśmy go iście królewsko. Przez dwa dni miał całą wannę tylko dla siebie oraz całą masę zabawek. John był niezwykle towarzyską rybą. Godzinami przy nim przesiadywałam i opowiadałam bajki.
Nadeszła Wigilia.Wybiła godzina 15. John musiał wracać do domu. Czyli Święta i po Świętach - pomyślałam. W te stało się, jednak coś strasznego. Babcia pierwszy raz nie domknęła drzwi od kuchni. Z impetem wparowałam i krzyk!
Nadeszła Wigilia.Wybiła godzina 15. John musiał wracać do domu. Czyli Święta i po Świętach - pomyślałam. W te stało się, jednak coś strasznego. Babcia pierwszy raz nie domknęła drzwi od kuchni. Z impetem wparowałam i krzyk!
Do dziś mam jeszcze przed oczami ten obrazek - leżący na stole John, a nad nim Babcia z tasakiem. Od tamtego dnia nikt już z mojej rodziny nie kupuje żywego karpia. Moja Mama zresztą do dziś mi wypomina, że wyzwałam całą rodzinę od morderców i że jej nienawidzę za to, że zjedli mojego przyjaciela Johna.
Źródło: http://www.jeszczezywykarp.pl/ |